środa, 26 października 2011

Cisza

Uśpione miasto zasnuła mgła,
Biała jak cukier,
Jak cukier mdła.

Opustoszałe alejki, park,
Żelazna ławka
Zimna jak głaz.

Nie świecił Księżyc, nie krzyczał ptak,
Nie stała w świetle
Ulicznych lamp

Jej suche oczy nie lały łez,
Nie mącił ciszy
Widmowy śmiech.

Półprzezroczysta, na przekór światu
Wąchała puste
Wspomnienia kwiatów.

Rozwiane włosy w bezwietrzną noc
Tańczyły dziko
Z bezruchu drwiąc.

Nie tknęły ziemi palce jej stóp.
Ojcem jej mróz był,
A bratem chłód.

Dotknąć jej chciałem i pocałować,
Zniknęła jednak,
Cicho, bez słowa.
***
Dziś wiem, że byłaś tylko obrazem
Tworzącym w świecie
Bolesną skazę.

A myśli moje ludzkie, ułomne
Sprawią na zawsze,
Że nie zapomnę.

poniedziałek, 17 października 2011

Szyba

Postanowiłem niskiej jaości poematem uczcić niezwykłe wydarzenie dzisiejszego dnia.

Nie jest to utwór błyskotliwy - raczej błyskawiczny (15 minut pisania:P) ale obiecałem :)


Ostrożnie, powoli, cichutko

Nie rozbij, połóż na łóżko.

Spokojnie a nie „na chama”-

Być cała ma antyrama.

Zawartość ułożyć na dykcie

Przesuwać to palcem to kłykciem

Za chwilę całkiem niebrzydko

Zawiśnie obrazek za szybką..

Już gotów, już prawie… i trach!

Publika cała we łzach!

Trafiona łokciem niechcący

Wydała szyba dźwięk drżący.

I teraz ten kto to zrobił

Po ramę pójdzie do OBI

Lecz kimże byśmy my byli

Gdybyśmy tego nie opili?

piątek, 14 października 2011

Bard

Grał

Na gitarze,

Kalecząc palce

Na brązowych strunach.

Zmiażdżone nuty

Tryskały w poprzek ulicy.

Spłoszona gołębica

Zostawiła mu autograf

Na ramieniu